piątek, 16 września 2011

Co by było gdyby w lesie dreptały ryby? Wersja nr 2

Tak się zastanawiałem, jakby to było, gdybym kogoś znienacka zapytał (choćby w ramach badań do szkoły, mimo, iż edukację skończyłem) czego by pragnął, będąc niepełnosprawnym od urodzenia? 99% z Was (niepoparte żadnymi badaniami, jedynie logika mi tak podpowiada) odpowiedziałoby, że chciałoby być zdrowym. Pytanie brzmi - dlaczego? Prawdopodobnie nikt się nie zastanawiał, jak to wygląda z perspektywy chorego. Bo i po co, skoro to oczywiste? Jak się okazuje, wcale tak oczywiste to nie jest. Owa osoba przecież przez te kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat po prostu... przyzwyczaiła się do tego, że czegoś nie może robić. Tak jest proszę państwa. Niekoniecznie chce być pełnosprawnym, gdyż ma marzenia/plany dostosowane do swoich możliwości. Ktoś pewnie zaraz się podniesie i zapyta "Skąd możesz to wiedzieć? Przecież jesteś równie sprawny, co ja." Otóż proszę ja ciebie tą wiedzę mam stąd, że potrafię sobie wyobrazić, jak to jest być w czyichś butach. I jeśli jakieś pytanie mnie gryzie - pytam prosto z mostu. Zauważyłem, że niewielu ludzi tak potrafi. Gdyż to nie to samo, co współczucie. Współczujemy komuś w konkretnej sytuacji ("Stary, dziewczyna mnie rzuciła" - "przykro mi"). Ale jak nazwać "wejście w czyjąś skórę od urodzenia"? Nie znam takiego określenia,  być może istnieje. Ale wracając do meritum - Gdybyś był/a niepełnosprawny/na od urodzenia (przypuśćmy, że zawsze miałeś/łaś niedowład nóg) i ktoś postanowił spełnić jedno twoje DOWOLNE życzenie - jakby ono brzmiało? Czekam na odpowiedzi w komentarzach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz