wtorek, 11 października 2011
To ciekawe...
... jak łatwo czasem możemy zdobyć zaufanie. Wystarczy szczera rozmowa z kimś, kogo ledwo znamy, ale wiemy, że nasz dobry kumpel temu komuś ufa. I już ma u nas pewien limit zaufania. Pytanie, co zrobić, żeby nie przedobrzyć? Aby to zaufanie się umacniało, a nie było ciągle wystawiane na próbę? Odpowiedź jest zaskakująco prosta - nie łamać czyichś zasad. Chyba, że trzeba, choć nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem. Ale wpierw trzeba te zasady znać. Skąd? Obserwacja i minimum wiedzy społecznej. A przede wszystkim - zrozumienie. Trzeba rozumieć, co się do nas mówi, jakie gesty (nawet mimowolne) są do nas kierowane. Wyczujemy, czego ktoś od nas oczekuje. I jeśli się na to zgadzamy, robimy to. Jeśli nie, to wyraźnie mówimy, że nic z tego. Proste? Proste. Zbyt proste. Temu pewnie niektórzy z Was sobie pomyśleli "czemu ja na to nie wpadłem?" Abo pewnie szukałeś na horyzoncie jabłka leżącego u twych stóp. Nie wpadłeś na to, bo to za łatwe, zbyt dziecinne, albo po prostu, nie potrafisz myśleć inaczej, niż zawile. A przecież im prościej, tym łatwiej i mniej rzeczy może się schrzanić. Przykład z życia - łopata. Mogą się w niej zepsuć tylko dwie części. Trzonek (złamać) i gwóźdź (wypaść). A odpowiednik łopaty, koparka? Służy w sumie do tego samego, ale na nieco większą skalę (jedno podebranie ziemi, to paręnaście porządnych przerzutów łopatą). Ale może się tam zepsuć cała masa części, znacznie przewyższająca ilościowo (i cenowo) w/w łopatę. Poczynając od "kapcia", poprzez rozładowanie akumulatora, do zerwania mechanizmu sterującego. I co wtedy? Bierzemy łopaty... Tak, proszę państwa, proste rozwiązania są zawsze najlepsze. Tak więc prosto mówię - C A
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz