Szczęście - rzecz (a raczej uczucie) tak pożądane, jakby miało stanowić sens życia. Ale zastanówmy się, jakiego szczęścia właściwie chcemy? Możemy mieć "szczęśliwy dzień", bo od rana do wieczora wszystko nam się układa (Idąc do szkoły, podchodzimy na przystanek akurat w momencie, gdy autobus podjeżdża, mamy miejsce siedzące, kanar się nie zorientował, że nie podbiliśmy legitymacji, w szkole dwie pierwsze lekcje na zastępstwie, więc zapowiedziany sprawdzian nas ominął, w drodze do domu znajdujemy samotne 10 złotych, w samym domu dowiadujemy się, że rodzice wrócą dopiero następnego dnia, więc możemy grać na kompie do upadłego), możemy go również przeżyć ze względu na sam fakt spotkania się z drugą połówką (nie, nie mam na myśli nic procentowego). Więc... czego szukamy? Wersja nr 1 - nie wkładamy w to żadnego wysiłku, to po prostu zbieg okoliczności. Niemniej jednak miły, fajnie by było mieć tak codziennie. Wersja nr 2 - tu się wysilić trzeba, nikt za nas nie znajdzie nam KOGOŚ, a jak już znajdziemy, to trzeba się o ową osóbkę ciągle starać. Ale czy nie warto? W końcu, jeśli my się staramy, to i ten ktoś się stara o nas. Czasem nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
(Powyższy tekst został napisany przy brzmieniu muzyki z "Ojca chrzestnego" {Nino Rota -"Waltz"} co może mieć wpływ na treść)
(Od kilku dni próbowałem to napisać, ale ktoś mnie nakierował. Dzięki M :) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz