Wiadomo, zależy o jakie znaki chodzi. Mam na myśli drogowe, a raczej znak informujący o zjeździe. Przegapiłem go, i nie mając gdzie zawrócić (jazda pod prąd autostradą we mgle raczej nie jest dobrym pomysłem) straciłem godzinę czasu, ćwierć baku i setka więcej przebiegu. Niby lubię jeździć, więc powinienem być zadowolony, ale... nie byłem. Głównie dlatego, że poduszka mnie już wołała do spania. Ale nic, zjazd znalazłem i wtedy zaczęła się mordęga. Pomimo drogi dwupasmowej (z zainstalowanym pasem zieleni) ciągle ograniczenie do 50 (mimo terenu niezabudowanego) i co kilka km najdroższy fotograf. Miałem dość, nie wiedziałem, gdzie byłem, bo tą trasą jechałem po raz pierwszy, co krzyżówkę samochód gasł (ale wiadomo, dwójeczka i już chodzi), i przede mną... POCIĄG (Potoczne Określenie CIĄgnika Gdańskiego). Nie irytowała mnie jego mała prędkość (wiadomo, mandatu nikt nie chce), ale fakt, że robił jakieś "dziwne ruchy", jak np hamowanie bez powodu. Normalnie znalazłbym kawałek, żeby go wyprzedzić, ale jeśli ktoś ciągle jedzie lewym pasem... tzn ciągle, gdy ja nim jechałem. Jak dałem kierunek na prawo (żeby go "wziąć" z prawej), to on to samo. No kuu... Ale się wycwaniłem. Jadąc za nim, dałem kierunek, a jak on był w połowie zmiany pasa to redukcja i rura. Nie sądziłem, że to małe pudełko ma aż tyle mocy, jeśli trzeba :) W każdym razie zajechałem do domu bez większych trudności i lulu. C A
(Recenzji jeszcze jakiś czas nie będzie, choć jest "uwiązana" do konkretnej daty)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz