Wczoraj, tj 9.12. 2011 roku pańskiego musiałem wymienić chłodnicę w swoim bolidzie. Niby normalna rzecz, części się przecież zużywają. Ale to było trochę dziwne. Znalazłem na allegro wyżej wspomnianą rzecz, wszystko się zgadza, pojechałem, kupiłem i do mechanika. Po ok 20 minutach po przekazaniu okazało się... że nie pasuje. Dlaczego? Gdyż kupiłem nieodpowiednią. Ale błąd leżał po stronie sprzedającego - wydał mi inną chłodnicę, niż przedstawiona na aukcji. Więc co - trzeba wymienić. Kierunek - mechanik, coby "złą" część zabrać i zużytą na wzór. A ponieważ samochód bez tej konkretnej części nie pojedzie - Trzeba jechać autobusem. Wspólpasażerowie musieli mieć ciekawy widok - chłopak ze słuchawkami na uszach z dwoma chłodnicami pod pachą. Thaa, na pewno nie byłem posądzany o zapach potu w pojeździe :) W samych autobusach spędziłem 2,5h. Tylko po to, żeby się dowiedzieć u mechanika, że na bolid poczekam do wtorku, bo nie zdążą wymienić, a w soboty nie pracują. Thaa, pocieszające. Tym bardziej, że wiązałem już plany związane z autem (późniejszy wyjazd z określone miejsce, mam się tam stawić o określonej godzinie, transport pewnych przedmiotów, których raczej się w MPK nie wozi).
Zwłaszcza wczoraj samochód by się przydał, żeby reanimować "Korsarza". Ale nie dało rady (co prawda i bez auta bym dał radę reanimować, ale chyba ktoś za bardzo się martwił, że nie miałbym czym wracać)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz