Jop, rozmyślałem nad tematem, który tygryski lubią najbardziej, a dla co niektórych jest to zło wcielone. Mowa o narkotykach. Jak wiemy, wszędzie są one zakazane pod groźbą pozbawienia wolności. Dlaczego? Ano... dobre pytanie. Z tego, co wiem, działa jak alkohol, tylko w kierunku przeciwnym do odwrotnego :) Żeby nie było, nigdy nie paliłem (i mam ku temu dobry powód), ale po prostu się w temacie orientuję. Tak więc z moich informacji wynika, że podobnie jak po alkoholu można doznać omamów wzrokowych, z tym, że "zjarani" wolą się wyluzować, usiąść sobie wygodnie i patrzeć na świat optymistycznym okiem. I idąc ulicą wolałbym spotkać takiego chillującego, niż nawalonego jak tramwaj gościa, który najchętniej by coś rozwalił, przykładowo moją głowę o chodnik bo MUSIAŁ rozładować (sztucznego/wyolbrzymionego) wku...a. Czy jestem za legalizacją? Tak. Choć nie jestem żadnym rasta, ani nic. Spójrzmy choćby na Holandię. Tam trawa jest legalna i nikt nic nie wspomina o dantejskich scenach na drogach. A ile się mówi o pijanych kierowcach? Heh, Niby każdy ma swój rozum. Ale niektórzy po prostu chcą być nawaleni, nie zwracając uwagi na to, co pod wpływem wyczyniają. A wolałbym za kierownicą zobaczyć kogoś z blantem, jadącego z zawrotną prędkością 25 km/h (wszak nigdzie się nie spieszy, luzuj ziąą) niż gościa, który myśli, że ma zadatki na rywala Kubicy i gna ile fabryka dała, "Bo on jest miszcz".
To są moje subiektywne opinie, które w zależności od czytelnika mogą się różnić. Jeśli twierdzisz, że bredzę, nie próbuj mnie przekonywać do swoich racji, bo to i tak nic nie da. Wyżej opisałem swoje stanowisko i go nie zmienię
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak napisałem, chillujący zbyt szybko nie jeżdżą (zazwyczaj), więc z dwojga złego lepiej wpaść pod samochód zjaranego, niż napitego /miszcza/ kierownicy.
OdpowiedzUsuń