piątek, 2 grudnia 2011

Koniec świata? To ja sobie założę kapcie...

Podobno w przyszłym roku, wg kalendarza Majów nasza cudowna kulka po której sobie wesoło dreptamy przestanie istnieć. Ba, nawet są znaki, które na to wskazują. "Naukowcy" w wieku okołogimnazjalnym, z dostępem do neta, a więc i różnych for głoszą teorię, że nastąpi przebiegunowanie ziemi i to naszą planetę wykończy, bo nie będzie wiedzieć, gdzie ma górę, a gdzie dół. Złośliwi zaś twierdzą, że symptomem końca świata jest reprezentacja polski na ME, czy wojna bez udziału Niemiec. Ja zaś twierdzę, że w dniu końca świata (przewidywanym) będę robił to, co zwykle - wstanę około 12 w dzień, zjem obiad i pomyślę, jak spożytkować resztę dnia. Czyli dzień jak codzień. A czemu tak uważam? Kalendarz w windowsie XP kończy się w 2099. I jakoś nikt wokół tego nie robi szumu, że 31.12.2099 ziemia rozpadnie się na dwie, trzy, dziesięć 128 części. Nie zaatakują kosmici zabijając wszystko, co się rusza. Nie zejdzie na ziemię Jezus, Budda, Allach czy inny Bóg. Nie wyleją rzeki, topiąc co się da. Po prostu dzień, jak każdy inny. w końcu daty wymyśliliśmy (jako rodzaj ludzki) sobie sami. Psu/kotu/konikowi morskiemu jest obojętne, czy mamy 2.06, czy 8.08. Widzą warunki, jakie są (ciepło/zimno/pada/nie pada/wieje) i mu to wystarcza. Kalendarz, to wymysł człowieka, temu też nie przywiązuję rzeczy naturalnych do dat*. Bo i po co? Żadnych powiązań. Kiedyś ludzie myśleli, że mały B o imieniu na J zejdzie do nas zbawić świat w roku 1000 cznym. I jakoś mu nie wyszło (drogi nie znał?) Potem w 2000 cznym. I nadal nie znalazł drogowskazu na naszą cudowną kulkę. Tak więc miłego końca świata :D

*wykluczyłem tu wszelkie urodziny/imieniny/inne święta, bo NATURALNIE co około 365 pojawień się księżyca na niebie następuje owe święto ponownie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz