Niech mi ktoś z Was wytłumaczy taką jedną rzecz. Jeśli ktoś w moim mniemaniu zasługuje na szczęście (powody nieistotne) to chyba normalne, że chcę tego kogoś uszczęśliwić. Ale co, jeśli ten ktoś jest zdania, że nie zasługuje na to? Że chce sobie na to szczęście "zapracować"? Z jednej strony rozumiem - większa satysfakcja (cukierki lepiej smakują, jeśli kupimy je za własne pieniądze, a nie pożyczone na wieczne oddanie od rodziców), ale z drugiej... nie można po prostu pozwolić sobie być szczęśliwym? Zastanówcie się. Brakuje wam np kogoś, z kim możecie pogadać dosłownie o wszystkim. I spotykacie takiego kogoś. Nie musicie nic wielkiego robić, żeby owy ktoś wam zaufał, wystarczają drobnostki. No i? Czy przyjaźń z kimś takim będzie gorsza, niż przyjaźń przypieczętowana sporym poświęceniem? Nie sądzę. Już wyjaśniam dlaczego. Jeśli zrobię coś dużego, by zyskać przyjaźń z kimś, to będzie raczej krótkotrwała. Bo raczej nie będę ciągle wypominać, że "przecież zrobiłem to i to, więc o co chodzi?" Nie powiem, czasem wariować trzeba, żeby wyszło coś niecodziennego. Ale z umiarem. Bo jeśli coś, co teraz jest dla nas niesamowite (choćby skok ze spadochronem), stanie się czymś normalnym, wręcz nagminnym w przyjaźni, to co będzie niezwykłe? Ano właśnie...
Druga strona medalu. Przyjaźń opierająca się o drobnostki. Nietrudno o nie, jest takich błahostek o wiele więcej, niż "wyczynów", ale są równie miłe. Zwłaszcza, jeśli wiemy, iż ktoś nie robi pewnych rzeczy ze zwykłymi znajomymi (przykładowo nie chodzi na domówki z byle kim, a nas zaprasza). Niby nic niezwykłego dla osób trzecich. Ale jednak na swój sposób wyjątkowe. Sądzę, że taka przyjaźń może przetrwać, gdyż czujemy się wyjątkowo praktycznie bez przerwy. Co chwilę mamy do tego odczucia inny powód. Oczywiście, jeśli będziemy o tą przyjaźń dbać, tj dawać też coś od siebie. Też mogą to być drobnostki, które są dla samego zainteresowanego miłe. Nie zapominajcie o tym
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKolejność nie miała znaczenia :)
OdpowiedzUsuń