wtorek, 3 stycznia 2012
Nic dwa razy się nie zdarza...
Podobno tak jest, że nic nie zdarza się dwa razy. Sylwester mi pokazał, że tak nie jest. Dlaczego? Wsiadamy w autobus, dowiadujemy się, że ta linia nie jedzie przez ulicę, gdzie chcemy wysiąść więc wysiadamy na następnym przystanku, i czekamy na inny. Po 20 minutach nic nie jedzie, toteż kierunek tramwaj. Co oznacza, że musimy się cofać. Po kilkudziesięciu metrach - Ten sam przystanek, ten sam autobus, te same drzwi, przez które wsiadamy (ta linia przejeżdżała niedaleko ulicy, gdzie chcieliśmy się dostać) i nawet ten sam kierowca. Wszystko identycznie, tylko zegarek pokazywał pół godziny później. Więc jedno przysłowie obalone. Ale jest jeszcze jedno zawierające "dwójkę", nad którym się zastanawiam.... Choć wolałbym go nie obalać. Ale cóż... różnie w życiu bywa....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz