środa, 1 lutego 2012
Sens...
Tak mnie dzisiaj naszło. Po co to wszystko? Po kiego grzyba ta cała maskarada? Z czym? Ze światem. Jesteśmy, żyjemy sobie z dnia na dzień, miewamy lepsze i gorsze momenty, ale... po co? Jaki w tym sens? Bóg nas stworzył takimi, jakimi jesteśmy, żyjemy wedle świata, który nam dał. Ale po co? Jeśli mamy żyć tak, byśmy trafili do Nieba, czego chce Stwórca - nie wygodniej by mu było wziąć nas tam od razu? Piekło by nie istniało, gdyż nikt by nie grzeszył. A przecież Bóg nie chce, byśmy grzeszyli. Więc... po co daje nam żyć tutaj? Nudzi mu się i gra nami w The Sims? Przecież ma ważniejsze sprawy na głowie. Ktoś pewnie powie, że żyjemy, by Bóg oddzielił grzeszników od ludzi prawych. Może i racja. Ale przecież jest Wszechmogący, może sprawić, by nikt nie grzeszył. Czy tym samym odebrałby nam wolną wolę? Owszem, ale mimo to nam ją odebrał. Ogranicza nas choćby dekalogiem. A więc już nie jesteśmy w pełni wolni. Więc... jaki jest sens tego cyrku na kółkach zwanego życiem na ziemi? Piszcie w komentarzach
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChyba nie rozumiesz. Zobacz - jeśli stosujesz się do dekalogu, jesteś nim ograniczona. Jeśli wolisz być całkowicie wolna - zostaniesz ukarana. Więc... gdzie tu sens?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiesz... Dekalog jako taki mi nie przeszkadza. Tylko po prostu nie za bardzo rozumiem posunięcia Boga w tym względzie. Bo zobacz - Chce dla nas jak najlepiej, ale daje nam możliwość grzechu byśmy skończyli na samym dnie. Więc nakłada na nas ograniczenie, gdyż chce, byśmy nie grzeszyli. Ale... w imię czego? Tego właśnie nie rozumiem. Wzajemny szacunek? Powinien być, ale często i gęsto go brak. I nie jest to tylko moje dumanie, dreptam sobie po tej kulce już jakiś czas i widzę, jak jest.
OdpowiedzUsuń